Petycja w obronie polskiej szkoły

nauczycielka rocznik 60
Gość

/ #669

2016-08-11 10:03

Pamiętam początki poprzedniej reformy - duże nadzieje na poprawę poziomu nauczania, ale i ogromny bałagan związany z zmianami w programach, błędami w pośpiesznie przygotowywanych podręcznikach i przystosowywaniem się szkół do nowych warunków. Początki nie były łatwe. Po latach Gimnazjum w którym pracuję wypracowało metody pracy z uczniami zarówno najlepszymi (liczne osiągnięcia na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim) jak i tymi, którzy sprawiają problemy (poczucie bezpieczeństwa wśród uczniów analizowane corocznie anonimowymi ankietami jest bardzo wysokie). To, że problemy wychowawcze znikną po likwidacji gimnazjów, według mnie jest tylko marzeniem. Uczniowie którzy sprawiają problemy w naszej szkole, zazwyczaj sprawiali je już w podstawówce. Dużo pracy kosztowało nas to, aby nie tylko nie rozrastały się w Naszej Szkole, ale aby udało się nam je zmniejszyć. Pracowaliśmy całym, dużym, zgranym zespołem. Nauczyliśmy się rozmawiać, tworzyć, poznawać i uczyć z młodymi ludźmi w wieku 13- 16 lat. A jak wszyscy wiedzą, nie jest to łatwy wiek.
I tu pojawia się problem - czy nauczyciele będą potrafili szybko przestawić się na uczniów z innych grup wiekowych - ci z szkół podstawowych na piętnastolatków, z gimnazjów na dziesięciolatków? To dwa różne światy, zarówno pod względem emocjonalnym jak i poznawczym, a bardzo wielu nauczycieli od dawna uczy tylko w jednym z poziomów szkół.
Może gimnazja z jakiegoś powodu nie wszędzie się sprawdziły - ale czy nie lepiej zdiagnozować problem i go naprawić niż brnąć w reformę, która nie daje gwarancji sukcesu?

Uczyłam się w szkole ośmioklasowej, w dawnych, podobno jeśli chodzi o zachowanie uczniów, lepszych czasach . Mieliśmy w trzydziestoosobowej klasie kilku notorycznych agresorów (bijatyki, także z agresją wobec dziewcząt), pijących, palących i wagarowiczów. Klasa patologiczna? Nie. Klasa będąca odbiciem swojego środowiska. I zbyt liczna, żeby zapanował nad nią przemęczony nauczyciel, który o ile pamiętam, musiał przepracować w szkole (nie licząc prac wykonywanych w domu) około 30 godzin. Jak widać liczba osiem nie jest lekarstwem na całe zło.


Mamy coraz lepsze, mierzalne wyniki w edukacji dzieci i młodzieży - doskonalmy je, a nie róbmy rewolucji, która wprowadzi bałagan na kilka lat, a niekoniecznie poprawi sytuację później.