W obronie jednolitych świadectw studiów podyplomomowych

Do Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Dariusza Wieczorka

Szanowny panie ministrze,

 
Z przykrością odczytujemy nadchodzące zmiany we wzorach świadectw podyplomowych. O ile informacja o praktykach jest zmianą in plus, to brak informowania o ocenach (a suplementu dla świadectw się nie wydaje - a wobec braku istnienia indeksu papierowego - nie możliwe jest udowodnienie swoich ocen i przepisanie ich na następny kierunek poza uczelnią), oraz informowanie, czy dany kurs był realizowany online - uważamy za bardzo in minus, wobec obecnego ogólnopaństwowego dyskryminowania zarówno pracy zdalnej jak i studiów zdalnych. Jako osoba, która realizowała zarówno studia magisterskie jak i podyplomowe w placówce (na państwowej uczelni - Uniwersytet Zielonogórski) i online (WSB-NLU, WSKZ) nie dostrzegam różnic w poziomie nauczania, które wynikałyby z różnej formy odbywania zajęć. Bardziej różnice są widoczne pomiędzy poszczególnymi prowadzącymi w obrębie jednej uczelni, niż pomiędzy realizowaniem zajęć w placówce, a robieniem tego z wykorzystaniem platform zdalnych.

Już pandemia pokazała, że nauczanie zdalne jest możliwe- pod warunkiem odpowiedniego przygotowania uczelni do realizacji takich zajęć. Problemem może być zapewnianie odpowiedniej jakości kształcenia przez konkretne uczelnie - każdą z osobna, ale tą sprawą mogą się zająć kontrole w poszczególnych miejscach.

Pochodzę ze wsi wykluczonej komunikacyjnie. Wsi takich jak moja jest w Polsce tysiące. Czy chcemy różnicować osoby, które nie mają jak dojechać do uczelni a chcą się nadal kształcić z mieszkańcami wielkich miast, gdzie obecnie cena najmu wynosi więcej niż miesięczna pensja większości tych osób? Jako osoba neuroróżnorodna mogę powiedzieć, że zdecydowanie łatwiej było mi podejść do egzaminów i uważać na zajęciach kiedy nie musiałam przeżyć trudów podróży, a potem hałasu na korytarzu. Takie osoby jak ja mogą wynieść znacznie więcej dzięki kształceniu na odległość, gdzie można zarządzać głośnością prowadzącego i dostosować ją do własnych potrzeb. A jeszcze nie wspomniałam o osobach niepełnosprawnych ruchowo. O ile budynki są coraz bardziej dostosowywane do ich potrzeb, to nie dostosowuje się infrastruktury wokół - i tu zaczynają się schody i krawężniki. 

Zdalna nauka umożliwia np odtworzenie wykładu po zajęciach, aby sobie powtórzyć, czy udział w ćwiczeniach z łóżka w trakcie choroby, dzięki czemu absencja na zajęciach jest znacznie mniejsza. Zwłaszcza, jeśli chorującymi są małoletnie dzieci studenta czy słuchacza. Studiowanie z wykorzystaniem mediów cyfrowych ułatwia pogodzenie życia prywatnego (jak opieka nad starszymi czy niepełnosprawnymi chociażby) i zawodowego (można wziąć udział w zajęciach z pracy i wziąć krótsze wolne). Odciąża to państwo jeśli chodzi o zapewnienie opieki osobom zależnym, czy zwiększa wpływy do budżetu z podatku za pracę. Pamiętam sytuację, kiedy koleżanka z grupy dziekańskiej była na sali porodowej i uczestniczyła w zajęciach. Nie było jej na następnej - akcja porodowa była zbyt zaawansowana i urodziła. Inny kolega cierpiący na nowotwór studiował przyjmując chemię. Nie są to odosobnione przypadki. Tym osobom zajęcia by przepadły, gdyby studiowali na miejscu. Dalej - studiowałam 2 kierunki zarówno stacjonarnie jak i online. Online jest znacznie łatwiej, ponieważ mimo IOS w obu przypadkach starałam się być na jak największej ilości zajęć - czasu zmarnowanego na bieganie między budynkami nikt mi nie zwróci i fakt, że w przypadku stacjonarnym ostatecznie musiałam zrezygnować z tej formy, a teraz nie mam z tym problemu pokazuje, że czasami wystarczy, jeśli zamiast zmiany budynku, zmienimy link do MS Teams i możemy działać.

Kolejną sytuacją jest wsparcie rodaków za granicą, którzy dzięki studiowaniu na odległość mogą zdobyć polski dyplom, odwiedzając kraj np. jedynie dwukrotnie. Pomoże im to w podjęciu decyzji o powrocie do ojczyzny, kiedy już się dorobią, lub kiedy sytuacja geopolityczna ulegnie poprawie. Studia w Polsce - nawet prywatne, nadal są tańsze niż w wielu krajach zachodnich, a jakość kształcenia nie jest gorsza niż na mniejszych uczelniach zagranicznych.

Jedynym argumentem, jaki podnoszą koledzy i koleżanki studiujący "on site" jest związany z trudniejszą weryfikacją uczciwości przy podchodzeniu do egzaminów. Trudniej jest sprawdzić, czy ktoś "ściąga". Jednakże technologia idzie do przodu i problem z nieuczciwością dotyczy również zajęć odbywających się na miejscu- zwłaszcza ściąganie z telefonów komórkowych stało się popularne. Tworzą się nawet grupki wzajemnego wsparcia na portalach społecznościowych czy discordzie. Nadal studenci tworzą również ściągi papierowe. Przy obecnej technologii, którą można wnieść na egzamin, zakładanie, że wszyscy studenci są uczciwi jest mrzonką. I zagrożenie usunięciem ze studiów, czy unieważnieniem egzaminu jest wpisane w to ryzyko. Uczelnie, które umożliwiają zdalne podchodzenie do egzaminu zwykle posiadają mechanizmy, które wyłapują czy np. student otworzył wykład czy materiały z zajęć - i również taki egzamin unieważniają i wpisują ndst. 

Aby faktycznie sprawdzić jakość kształcenia proponujemy po prostu na wyrywki wybranie pewniej liczby absolwentów obu form bez specjalnego przygotowania jakieś 5 lat po obronie, aby sprawdzić, czy faktycznie znacząco specjaliści po obu formach odbiegają poziomem. Koleżanki ze starszych roczników normalnie porobiły doktoraty na państwowych uczelniach po "zdalnej magisterce" i jak najbardziej dały radę. Wszystko zależy od podejścia studenta do nauki. I przez studia dzienne "on site" można się prześlizgnąć, wystarczy mieć w grupie osoby, które zrobią coś za tą osobę, a egzamin ściągnąć. Widziałam takie osoby, jak studiowałam "na miejscu". Patrząc po ich mediach społecznościowych - nie pracują w zawodzie. To rynek zweryfikuje i sami absolwenci.

Rozumiemy, że osoby, które muszą więcej trudu włożyć w sam przyjazd na uczelnię i wytrzymywanie trudności z przebywania w budynku uczelni mogą czuć, że ich trud nie zostaje wystarczająco doceniony (przez co rośnie im konkurencja osób, którym było łatwiej), jednakże wprowadzony zapis jest po prostu dyskryminujący dla osób, które się faktycznie uczą, chodzą na zajęcia i biorą w nich aktywny udział. Studenci zdalni również robią badania naukowe, działają w kołach naukowych, tworzą własne społeczności i znają się nawzajem.

To, o co prosimy, to przyjrzenie się "uczelniom-wydmuszkom", w których "studia online" polegają wyłącznie na oglądaniu i czytaniu materiałów i zaliczaniu na tej podstawie, gdzie żadna praca twórcza studenta (jak praca dyplomowa, czy realizacja projektów laboratoryjnych) nie jest wymagana, bo takie uczelnie i kierunki też istnieją. Są miejsca, gdzie student nawet nie miał możliwości kontaktu z prowadzącym zajęcia i w takim przypadku taka adnotacja mogłaby być możliwa, ponieważ trudno prowadzącemu, który zalicza tylko na podstawie testu ocenić, co w zasadzie taki student czy słuchacz potrafi. Mamy potem doniesienia jak w mediach, że otrzymały dyplom osoby, których prowadząca nie widziała na oczy. Są patologie, którym trzeba się przyjrzeć, jednakże zrównywanie wszystkich uczelni umożliwiających realizację zajęć on-line do poziomu tych przytoczonych jest krzywdzące dla tych uczelni, które podchodzą do realizacji programu nauczania "na poważnie" i wykładają ten sam materiał zarówno w salach swojej uczelni jak i zdalnie. 

To, o co prosimy, to o ponowne przyjrzenie sie sprawie. Wierzymy, że za zmianami lobbowali ludzie, którym to jakość kształcenia, nie zaś potrzeba ograniczenia konkurencji (bo zdalna uczelnia może mieć większy limit przyjęć niż ilość osób na auli). I że nie stoi za tym lobby mieszkaniowe w wielkich miastach.

Z poważaniem, 
Angelika Maria Piątkowska, Fundacja Polski Instytut Cyberpsychologii, Cyberpsychopatologii i Cyberpsychotraumatologii

Szanowne osoby. Wy, którzy być może studiowaliście czy studiujecie zdalnie, albo znacie kogoś, kto z takiej formy z różnych powodów korzystał. Proszę o poparcie tego pisma. Jeśli można ułatwić ludziom życie, to trzeba to robić. Poprawiajmy rozwiązania związane ze zdalnymi usługami, które faktycznie zwiększają dostępność i walczą z wykluczeniem tak wielu grup osób. Wierzę, że w obecnym systemie jest i dla nas miejsce. Nie jesteśmy gorsi. Uczymy się. Studiujemy. Tylko być może jesteśmy bardziej wyspani na pierwszych zajęciach, bo nie musimy na nie dojechać. 


Angelika Maria Piątkowska, Fundacja Polski Instytut Cyberpsychologii, Cyberpsychopatologii i Cyberpsychotraumatologii    Skontaktuj się z autorem petycji

Podpisz petycję

Podpisując, akceptuję, że Angelika Maria Piątkowska, Fundacja Polski Instytut Cyberpsychologii, Cyberpsychopatologii i Cyberpsychotraumatologii będzie mieć dostęp do wszystkich informacji podanych przeze mnie w tym formularzu.


Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych podanych w formularzu w następujących celach:




Płatne ogłoszenie

petycja zostanie rozreklamowana wśród 3000 os.

Dowiedz się więcej...