Leki po przeszczepie


Gość

/ #87

2015-12-28 23:10

29 miesiecy temu dostałam w Wiedniu w AKH nowe płuca. Wywalczone okrutnie, za ogromne pieniądze, które podarowali mi dobrzy ludzie, bo w Polsce, jako niewysoka wychudzona kobieta po porodzie (zatem z ogromnymi przeciwciałami), nie miałam na przeszczep płuc szans. Przez 4 miesiące lekarze walczyli z odrzutem, przetaczali mi krew w fotoforezach i plazmaferezach - kosmicznie drogich i ogromnie ryzykownych zabiegach, podczas których pilnował mnie cały sztab medyków. Przez 9  miesięcy sztab lekarzy różnych specjalności ustawiał mi leczenie immunosupresyjne, bym mogła wrócić do normalnego życia. Teraz co jakiś czas muszę badać poziom tacrolimusu we krwi dojeżdżajac do szpitala we Wrocławiu. To badanie kosztuje ponad 100 zł i państwo za nie płaci. Jeśli będę musiała zmienić lek na tańszy zamiennik, będę musiała stale zwalniać się z pracy, wchodzić w tłum chorych ludzi narażając się na infekcje i eksperymentować na sobie, choć mam dobrze ustawione leczenie. A jeśli w Polsce przy tym przechodzeniu na tańsze zamienniki zaczną się odrzuty? Ile sprzętu do plazmeferezy i jonoforezy mamy w naszym kraju? I czy stać nas na te niepotrzebnie zajęte łóżka w szpitalach, gdzie my - przeszczepieńcy - będziemy się przestawiać na zmianę leczenia? I gdzie będziemy leżeć walcząc z odrzutami? A jak mi się nie uda - mój organizm już odrzucił kilka leków - to co? Państwo zaoszczędzi? Bo zamiast wypłacać mi pensję za moją uczciwą pracę, którą teraz wykonuję, będzie mojej córecze wypłacał rentę po mamie? Quo Vadis, Domine?